piątek, 21 czerwca 2013

TYGIEL by REforma, czyli targowisko regionalnej żywności na naszym podwórku.

No i się zaczęło, ledwo wystartowali a już uszykowali dla nas niespodziankę. 20 czerwca pod dachem studio REformy, odbył się TYGIEL - targowisko regionalnej żywności. Chyba nie muszę pisać jak bardzo poczułyśmy dzień dziecka właśnie wczoraj:) Niestety zabawa z udziałem własnym zaczęła się dopiero od godziny 17.00 (wiadomo praca), ale na szczęście produktów do degustacji było w bród.

Po lewej widać stoisko "AleWorek!", po prawej hodowca kurek zielononóżek "Jachna"

Dla strudzonych smakoszy bar stał otworem, hitem okazał się napój: Coś zimnego z lodem ;)

Po lewej reprezentantka kuchni REforma, degustować można było aktualne menu restauracji. Moim hitem był chłodnik buraczany na kokosowym mleku z chilli.

Ze względu na niemiłosierne upały, niektórzy właściciele stoisk musieli szukać schronienia wewnątrz studio, piękne dojrzewające sery oraz świeżutkie śniadaniowe twarożki z koziego sera, jajka zielononóżek czy jadalne kwiaty zdecydowanie wolały klimatyzowane pomieszczenia. 



 Kwiaty jadalne i zioła by Fusion Gusto

 Sery Grądzkie i Łomnickie

 Mały słoiczek konfitury z wiśni z gorzką czekoladą i moje życie nabrało sensu...

Dzielni właściciele chlebów na zakwasie, miodów, rękodzieła, domowych wypieków i wytwórca najsmaczniejszych pierogów sezonowych zajęli miejsca pod parasolem i witali gości - a tych było wielu i z komentarzy dowiedziałam się, że napływali falami w ciągu całego dnia.



 Baranowscy - tradycyjne pieczywo



Pasieka pod Modrzewiem



 Pracownia Ale Worek! Adrianna Wołczyk

Yusuf Suleiman - sery cypryjskie

Chorwackie specjały regionalne - nasze nr 1: Olej z pestek dyni o orzechowym posmaku - pycha!




Wegańskie Słodkości - Magda Komar


Zanim zdążyłam dwa razy obrócić do bankomatu (pysznego jedzenia nigdy dość!) zrobiła się godzina 19 i trzeba było zabierać swoje skarby do domu. Jako, że biegałam z aparatem, swoje regionalne zapas y chomikowałam  "pod ladą" ;) Dobrze, że do mieszkania mam kilka metrów, bo zimnotłoczony sok jabłkowy, który postanowiłam nagle nabyć w ilości 5 litrów z pewnością nie należał do najlżejszych.









Poniżej jeszcze odrobina fotograficznych pamiątek z Tygla, a już w weekend to co lubimy najbardziej, czyli filmowa relacja z wydarzenia!




















niedziela, 16 czerwca 2013

Czas na podwieczorek

Już niedługo pierwszy dzień lata, za oknem piękne bezchmurne niebo. Jak to bywa w niedzielę, nawet w dużych miastach ruch uliczny jest mniejszy. Tak, też dzieje się w centrum Poznania. Za to właśnie lubię kamienice, za ich grube mury, które dają chłód, za wysokie sufity w mieszkaniach i ogromne, podwójne okna. Na ich parapetach można urządzić sobie całkiem wygodną miejscówkę do czytania książek i wcinania podwieczorków.
Razem z Agatą obserwujemy z góry jak nasi "sąsiedzi" krzątają się na podwórku i doprowadzają REformę do porządku w dniu otwarcia. Mamy nadzieję, że już niedługo odwiedzimy zacne studio/restaurację/concept store:

Tymczasem pokazujemy co dzisiaj pysznego było u nas na podwieczorek:

 D E S E R Y    O W O C O W E    ! ! !








Smacznego!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Pysznie i wykwintnie - niespodziewana wizyta koleżanki.

Wszystko zaczęło się od kalarepy... Niedziela w południe a w lodówce, na półce jedynie kalarepa - trzask! - Wracam na kanapę, w sumie nie jestem głodna... Podejście numer dwa: w lodówce nadal kalarepa, ale na półce u sąsiada leży cytryna, w sumie to na parapecie jest świeża mięta i koperek, a w skrytce białe wino.... Telefon dzwoni i już mamy chętną koleżankę na obiad (i przy okazji do pomocy) :) Trzask! Drzwi wejściowe zostały w tyle, a ja biegnę po krewetki...

PRZEPIS

Krewetki:

1 paczka mrożonych krewetek black tiger,
2 łyżki stołowe świeżej, drobno posiekanej pietruszki (może być suszona),
3 drobno posiekane liście świeżej mięty,
1 łyżka oliwy w oliwek,
1 łyżka soku z cytryny,
2 ząbki czosnku,
szczypta soli, szczypta pieprzu cytrynowego, odrobina sezamu.

Kalarepa:

1 kalarepa,
garść młodej zielonej fasoli w strączku,
pęczek świeżego koperku,
1/2 szklanki białego wina,
śmietanka 30%,
oliwa,
szczypta soli.

Risotto:

1 szklanka ryżu długoziarnistego,
1 szklanka bulionu grzybowego (2 kostki rosołowe),
1 szklanka białego wina gronowego (ja użyłam J.P. CHENET Colombard-Chardonnay),
1 średnia czerwona cebula.

Sposób przyrządzenia:

Krewetki rozmrażamy do połowy, dodajemy wszystkie składniki marynaty, delikatnie mieszamy i odstawiamy do całkowitego rozmrożenia (od czasu, do czasu mieszamy).


Obieramy kalarepę i kroimy w cienkie plastry, strączki fasolki kroimy na kawałki około 2cm i blanszujemy w osolonej wodzie. Kalarepę wrzucamy ostrożnie na rozgrzaną oliwę, solimy, po 5 minutach dolewamy białe wino oraz wsypujemy koperek, mieszamy. Kalarepa musi się trochę poddusić i wchłonąć ok. 1/3 cieczy zarazem zachowując chrupkość. Po około 10 minutach wyłączamy gaz i dolewamy 1/2 szklanki śmietanki. Odstawiamy do wystygnięcia.




Rozpuszczamy kostki rosołowe w 1 i 1/2 szklanki wrzącej wody, redukujemy do 1 szklanki, odstawiamy bulion na bok. Siekamy drobno czerwoną cebulkę i wrzucamy na rozgrzaną oliwę, czekamy aż cebulka zeszkli się delikatnie i dolewamy odrobinę bulionu oraz białego wina, wrzucamy ryż cały czas mieszając. Risotto wymaga ciągłego pilnowania, niestety przygotowanie trwa około 20 minut. Przez ten czas ryż powoli wchłania porcje bulionu oraz wina (nie musimy zużyć całego zapasu). Risotto gotujemy do momentu miękkości uważając przy tym, by ziarna wciąż zachowały swój zgrabny kształt (rozgotowana papka to najgorsza rzecz na świecie).
Gdy risotto jest już prawie gotowe, wrzucamy nasze krewetki na rozgrzaną patelnię. Smażymy do momentu, aż poczujemy że ogony można łatwo zdejmować, tutaj również musimy pilnować, by krewetki zachowały sprężystość, oraz by nasz czosnek nie został przypalony (można podlać odrobiną wina).



Poniżej moja propozycja podania z migdałami:






Z pozdrowieniami dla Eny, która swą wizytą zamieniła kalarepę w pyszny i wykwintny obiad oraz zapewniła nam przepyszny deser na wieczór :)




niedziela, 2 czerwca 2013

Niedzielne poranki i śniadania mistrzów.

Niedziela rano, gdy otwierasz oczy, pojawia się pierwsza myśl: kurcze jutro już poniedziałek... ale jeszcze cały, wolny dzień przede mną. Kołdra leci pod sufit, łyk wody a z głośników już słychać Sacrilege - Yeah Yeah Yeahs. Szybki prysznic z otwartym oknem w tle (a co! wiosnę mamy) i marsz do kuchni. W pierwszej kolejności oddaję hołd brunatnej miłości - kawie, a potem na stole ląduje połówka grapefruita, chleb korzenny, rukola, gorgonzola, kiełki rzodkiewki i oliwa z oliwek (z różowym pieprzem i rozmarynem - ulubiona).
Niedzielne śniadania to nasze ulubione posiłki... Celebrujemy je prawie do późnego popołudnia ;) Zawsze w tym czasie powstają najlepsze pomysły na menu (miesiąc z góry), zawsze odkrywamy ciekawe strony, filmy i zdjęcia, zawsze znajdzie się ciekawa historia do opowiedzenia, kosmetyk do wypróbowania i ciuch do przymierzenia. W połowie kawy poleci jakaś "najnowsza płyta" tego tegesa, a z magazynu wyrwana zostanie kolejna "ciekawa stronka" do kolekcji.
Dobre, niedzielne śniadanie i obiad mamy z głowy...














Agata i Kamila życzą długich i smacznych, niedzielnych śniadań mistrzów.